Karol Jaworz-Dutka, www.polskamuza.eu, 31 maja 2012
Niedzielne popołudnie 27 maja aż zachęcało, żeby wybrać się na koncert. Wybór był dobry, ponieważ wystąpiła tego dnia Beata Bilińska, pianistka, która już od kilkunastu lat działa na polskiej scenie muzycznej. Przy tym była doceniania nagrodami i wydała kilka płyt. Właśnie z promocją jednej z nich, a mianowicie Musorgski. Prokofiew, było związane niedzielne wydarzenie. Tytuł ten oczywiście odwołuje do muzyki rosyjskich twórców, których dzieła znalazły się w programie recitalu, uzupełnione przez kompozycję Rachmaninova.
Duże wrażenie sprawia widok fortepianu stojącego samotnie na lekko oświetlonej scenie. Jeszcze większe artysta siedzący przy instrumencie i z pełną pasją wydobywający z niego dźwięki. Właśnie takie odczucia wywołała Beata Bilińska. W trakcie gry po artystce widać było niezwykłe skupienie, a także jej intymną wręcz współpracę z instrumentem. A zaczęło się od Rachmaninova i jego Wariacji na temat Corellego. Kompozycja ta wykorzystuje jeden z utworów Corellego, przebudowując podany we wstępie temat na różnorakie sposoby. Mieliśmy więc do czynienia z szybkimi figuracjami, mocnymi akordami, elementami lirycznymi. Wszystkie te składniki wariacji świetnie interpretowała pianistka, prezentując wachlarz kompozycyjnych rozwiązań, jakie zastosował rosyjski twórca.
Kolejnym punktem programu był Romeo i Julia op. 75. Cykl ten zawiera dziesięć utworów, które pochodzą z baletu o tym samym tytule, i stanowi jedną z transkrypcji na fortepian autorstwa Prokofiewa. Tu również krakowska artystka wykazała się talentem wydobywania uczuć za pomocą sprawnych palców i instrumentu. Przeszła przez pełne groteskowości fragmenty opisujące ojca Laurentego czy dysonujące brzmienia wrogo nastawionych do siebie rodzin głównych bohaterów z pełnym skupieniem, miejscami uśmiechając się pod nosem.
Obrazki z wystawy zaczynające się znaną wszystkim Promenadą były ostatnim przygotowanym przez Beatę Bilińską utworem. Zabrała więc swoich słuchaczy wraz z Musorgskim w podróż po wystawie, wskazując na poszczególne „obrazki”. Kolejne sceny, czy to o żartobliwym, czy poważnym charakterze, ciekawie interpretowane przez artystkę, unifikowała powracająca Promenada.
Po zakończeniu recitalu artystka dostała ogromne brawa i zagrała aż dwa bisy. Najpierw powtórzyła jeden „obrazek”, a mianowicie Taniec kurcząt w skorupkach, który zresztą zadedykowała swojej córeczce. Zważając na scherzandowość i eteryczność charakteru odcinka, nie dziwi taka dedykacja. Jako drugi bis Beata Bilińska zagrała, co było też świetnym wyborem, Preludium c-moll Karola Szymanowskiego.