Bogdan Twardochleb, Kurier Szczeciński, 5 grudnia 2011
(...) Młodzieńczy Koncert B-dur Beethovena, bardzo jeszcze klasycystyczny, niemal mozartowski, zagrała przekonująco, pewnie, czuła na jego szlachetność, młodzieńczość i barwność, na liczne ozdobniki, koronkowość partii wirtuozowskich. Szczególnie atrakcyjnie brzmiał finał nostalgiczniej częsci drugiej (jakże tu ważne są pauzy i cisza) oraz finałowa częśc trzecia (molto allegro) - urokliwy żart wymagającyod pianisty mistrzowskiej techniki. (...)
Andrzej Piątek, Ruch Muzyczny, 1 maja 2011
(...) Bilińska grała nieśpiesznie, dbając o przestrzeń dla wybrzmienia kreowanych fraz i wyrazistość każdego dźwięku. Z godną podziwu uwagą śledziła przebieg narracji poszczególnych instrumentów w orkiestrze. Muzycy odwzajemniali jej uwagę: dyrygent Tadeusz Wojciechowski oczekiwał, że pianistka wejdzie w twórczą interakcję z orkiestrą.
Totentanz jest skrajnie zróżnicowany pod względem charakteru: od wzburzenia i grozy po smutek i rezygnację. Bilińska umiała znakomicie przekazać te emocje - dźwięk fortepianu był soczysty, wypielęgnowany, nasycony ekspresją. Dało się odczuć, że ten wybitnie romantyczny utwór bardzo jej odpowiada. Pianistka zachwyciła rozmaitością uczuć, następujących po sobie dość nieoczekiwanie i w lawinowym tempie. Wirtuozeria w połączeniu z celnym ujęciem romantycznej nastrojowości osiągnęły kulminację w niemal lirycznym finale Totentanz. (...)
Filharmonia Łódzka
Piotr Sadrakuła, portal Moje Miasto Łódź, 12 luty 2011
Po wprowadzeniu fortepianu i wynikłej stąd krótkiej przerwie na estradę weszła solistka Beata Bilińska, która wykonała z Orkiestrą I Koncert Fortepianowy Es-dur Franciszka Liszta. Artystka, grając ten arcytrudny koncert, pokazała się z jak najlepszej strony, był liryzm, były głośne, dynamiczne, tak lubiane przez melomanów przejścia. Muzyka przejmująca, bardzo prawdziwa, nowoczesna na owe czasy, świetnie brzmiąca dziś. Ale jednak inna od kanonu muzyki klasycznej, tym bardziej warta posłuchania. Grając tak artystka ma wszelkie szanse na ogólnoświatową karierę, to się słyszało.
Kazimierz Rozbicki, Muzyka 21, grudzień 2010.
Na drugim koncercie abonamentowym (15 X) filharmonia dała kolejny wieczór z Chopinem - zabrzmiało największe z jego dzieł symfonicznych, Koncert fortepianowy e-moll; wyzwanie dla każdego pianisty: wysmakowana wirtuozeria najwyższej próby, styl brillant, ludowa żywiołość i rubaszność - łączące się z subtelną kantyleną i romantycznej próby liryzmem. To wszystko znalazło swój wyraz w dojrzałej, klasycznie doskonałej interpretacji Beaty Bilińskiej, dającej żywy, nieskazitelny obraz artystycznej wizji Chopina. Wielka artystka. Tym bardziej odpowiedzialne zadania miała orkiestra, ale tu także Chopin miał szczęście: dyrygował Wojciech Rodek (po raz pierwszy w Koszalinie) świetnia partnerujący solistce i rozumiany przez dobrze grającą orkiestrę.
Było to wykonanie Koncertu e-moll świetne, może najlepsze z dziesiątków poprzednich.
Recenzja koncertu w Neuruppin (Niemcy) dn. 11 kwietnia 2010
Julianne Felsch, Ruppiner Tageblatt, 13/04/2010
Koncert nie rozpoczyna się muzyką, ale ciszą. Uczczono nią pamięć ofiar tragedii pod Smoleńskiem – jeszcze nigdy podobne wydarzenie nie zmieniło przebiegu koncertu w Pfarrkirche w Neuruppin. Jak dotąd Branderburgisches Staatsorchester i jej dyrygent Takao Ukigaya nie musieli się nigdy uginać pod naporem niepokojących wieści – sama muzyka wystarczała.
(...) Na skraju sceny pali się świeczka, gdy Beata Bilińska zaczyna grać I Koncert fortepianowy e-moll Fryderyka Chopina. (...) Pociechę niesie dziś rodak.
Mimo to koncert nie był absolutnie wieczorem tłumionych emocji. To, co przeżywa ponad 400 słuchaczy, to przede wszystkim gra wybitnie utalentowanej solistki.
(...) Chociaż I koncert Chopina to muzyka świętowania i wędrówki, Bilińska cały czas utrzymuje koncentrację i kontakt z orkiestrą. Szerokimi ruchami ramion solistka zaznacza wejścia instrumentów, pomiędzy nimi jest jednak blisko Klawiszy, splata się w jedno z muzyką, tak że – już od pierwszej frazy – chwilami można się nawet zastanawiać, które dźwięki wydaje fortepian, a które pochodzą od orkiestry.
(...) Beacie Bilińskiej nie chodzi już tyle o wirtuozerię – widać ją w sposób naturalny w całej jej osobie. Bardziej fascynuje ją życie, którym pulsuje ten koncert. Pianistka podąża za nim z wielką radością z gry, która aż unosi ją ze stołka fortepianowego i po każdym wielkim pasażu każe jej wymienić uśmiechy z dyrygentem.
"Projekt Mozart w Zielonej Górze"
Zdzisław Musiał, Twoja Muza nr 2/2010
Niezwykłe dzieła stawiały przed wykonawcami szereg wyzwań. Skomponowany w 1784 roku w Wiedniu Kwintet Es-dur Mozarta, o którym autor wypowiedział się w liście do ojca, że to najlepszy utwór jaki do tej pory napisał, wykonany został z polotem i fantazją. Proporcje dynamiczne były niezwykle wyważone. Wirtuozowsko potraktowana partia fortepinu i jej zgranie z instrumentami dętymi urozmaicały i podkreślały główne wątki dzieła. Wszystkie partie instrumentalne zagrano lekko, zwiewnie i z finezją.
(...) Po przerwie Ludwig van Beethoven. Już piersze brzmienia zdradzały głębię, jakże inną stylistycznie niż w kompozycjach Mozarta. Więcej emocji, napięć harmonicznych, wyważone proporcje dźwiękowe pomiędzy poszczególnymi instrumentami. Dzieło było wykonane z pasją i maestrią godną wielkiego mistrza.
Beethoven Beaty Bilińskiej
Kazimierz Rozbicki, 7 grudnia 2009
Każdy słyszany przeze mnie występ Beaty Bilińskiej – czy to na Festiwalach Pianistyki Polskiej, czy na estradzie Filharmonii Koszalińskiej – zapisał się w pamięci jako wydarzenie radosne; właśnie: radosne, gdyż wśród wielu cech pianistycznej sztuki tej artystki – jak znakomita technika, absolutna muzykalność, piękny dźwięk, stylistyczna wierność epoce i autorowi, jasność i naturalność narracji – właśnie owa spontaniczność, radość muzykowania, brały publiczność w posiadanie przede wszystkim. Każde wykonywane dzieło wydawało się skomponowane dla niej i jej specjalnie bliskie. A gra utwory z najtrudniejszego repertuaru.
Wydawałoby się, że młodzieńczy „Koncert fortepianowy B-dur” Beethovena (jego pierwszy de facto) to jakiś moment oddechu, powrót do źródeł – ale nic bardziej błędnego. To muzyka bardzo trudna, a zarazem przejrzysta we wszystkich swych elementach, i może dlatego tak rzadko grana. Beata Bilińska grała ją zachwycająco: klasyczny wdzięk i uroda tej kompozycji, przejrzystość faktury i perlistość techniki, brawura i dyscyplina, urzekający dźwięk, radość i urok dojrzałej klasyki, – znalazły swoje wspaniałe spełnienie. Wykonanie przyjęto długotrwałą owacją. Na bis artystka zagrała przejmująco ostatni Mazurek Chopina, f-moll op. 68; było to piękne zaakcentowanie mijającej właśnie 160. rocznicy jego śmierci.
Koncert Beaty Bilińskiej w Filharmonii Bałtyckiej
Stefan Wesołowski, trojmiasto.pl, 29 listopada 2009
Beata Bilińska wystąpiła podczas 4. Gdańskiej Jesieni Pianistycznej.
W programie znalazły się możliwie najbardziej spektakularne utwory - III Koncert fortepianowy d-moll Sergiusza Rachmaninowa, "Obrazki z wystawy" Modesta Musorgskiego (w orkiestracji Sergeia Gorchakova), wieczór zaś otworzyły "Fajerwerki" Igora Strawińskiego.
Sporą umiejętność wchodzenia w twórczą interakcję z orkiestrą wykazała pochodząca z Krakowa solistka - Beata Bilińska. Swój występ rozpoczęła pięknie - z ogromną wrażliwością, dbałością o każdy dźwięk i niespiesznie, pozostawiając sporo miejsca dla wybrzmienia kreowanych przez siebie fraz. Z godną podziwu uwagą śledziła także frazowanie wychodzących na pierwszy plan poszczególnych instrumentów w orkiestrze, gasnąć w swoim zapale. Miłą niespodzianką okazała się być III część koncertu Rachmaninowa, w której pianistka potrafiła zakończyć wykonanie z podniesioną głową, serwując jeszcze publiczności na deser bardzo błyskotliwy i z polotem zagrany bis.
43. Festiwal Pianistyki Polskiej w Słupsku wrzesień 2009
Kazimierz Rozbicki
Następnego dnia (...) podbił publiczność inny, urzekający świat muzyki – i pianistyki: żywiołowy, roziskrzony niesamowitą gamą barw, nastrojów, kontrastów. Ewokowała go Beata Bilińska w Rapsodii na temat Paganiniego Sergiusza Rachmaninowa. Artystka wybitna. W tym arcytrudnym utworze stworzyła kreację wykonawczą najwyższej miary, porywającą żywiołowością, radością muzykowania, brawurą i feerią barw, niesłychaną pianistyczną perfekcją, a nade wszystko artystyczną i emocjonalną identyfikacją z interpretowanym dziełem. Występ zjawiskowy (w oprawie dobrze grającej orkiestry słupskiej filharmonii pod batutą Bohdana Jarmołowicza) – na sensualnym, przeciwległym biegunie metafizyki Wojciecha Świtały. Pełnia.
Wiadomości24.pl, 11 września 2009
Czwartkowy koncert Festiwalu Pianistyki Polskiej miał wyjątkowy charakter. Był jednocześnie inauguracją 33. sezonu artystycznego Państwowej Filharmonii Sinfonia Baltica w Słupsku, jednej z najlepszych orkiestr w Polsce.
(...) Nie byłby to jednak koncert w ramach Festiwalu Pianistyki Polskiej, gdyby pozbawiony był udziału pianisty. A do tego Bohdan Jarmołowicz zaprosił Beatę Bilińską, artystkę o dużym temperamencie i umiejętnościach plasujących ją w czołówce polskich pianistów. Jej interpretacja Rapsodii na temat Paganiniego na fortepian i orkiestrę Sergieja Rachmaninowa wprawiła w zachwyt festiwalową publiczność i doskonale wpisała się w otwieranie rozległych przestrzeni odbiorczej wyobraźni. Znalazło się w niej miejsce na pełną skalę uczuć i namiętności ludzkich, bezkresy rosyjskiej duszy oraz jej wręcz unikalną śpiewność i lirykę. Najważniejsze jednak, że orkiestra w Rachmaninowie tworzyła dodatkowe wartości odbiorcze i idealnie współgrała z solistką. Owacyjne podziękowanie za ten popis interpretacyjny były nagrodą tak dla Bilińskiej, jak i słupskich filharmoników.
Józef Kański, Ruch muzyczny, 12 lipca 2009
Ćwierćwiecze owocnej działalności święcił w czerwcu Program Pomocy Wybitnie Uzdolnionym, rozwijający się pod egidą Krajowego Funduszu na Rzecz Dzieci.(...)
Jubileusz uczczono interesującym koncertem 6 czerwca w Filharmonii Narodowej, z udziałem Orkiestry FN pod batutą Antoniego Wita (...) W drugiej części wieczoru - już z orkiestrą - Agata Szymczewska, Marcin Zdunik i Beata Bilińska z temperamentem zagrali Koncert Potrójny C-dur op. 56 Beethovena.
Była to nie lada atrakcja dla melomanów, jako że ten efektowny i tryskający witalnością utwór ze zrozumiałych względów rzadko pojawia się w programach koncertowych. Atrakcyjność tę podniosło jeszcze ciekawe wykonanie. Kiedy słyszymy ów Koncert - także wówczas, gdy jako soliści występują wirtuozi najwyższej klasy - na ogół dominuje w nim popisowa partia fortepianiu solowego, a oba instrumenty smyczkowe pełnią rolę towarzyszącą. Tym razem, zupełnie nieoczekiwanie, na pierwszy plan wybiła się prześlicznie śpiewająca wiolonczela Marcina Zdunika, przez co wiele epizodów Koncertu ukazało się w nowym zupełnie swietle. Zdunik to niewątpliwie jeden z największych talentów wsród naszych młodych wiolonczelistów - co oczywiście nie znaczy, że jego partnerki grały słabiej. Orkiestra FN ujmowała blaskiem i barwnością gry. Wykonania Potrójnego wysłuchałem więc z prawdziwą przyjemnością.
Aleksandra Konieczna, Ruch muzyczny, 31 maja 2009
(...) Świetny występ tego samego wieczoru dała także Beata Bilińska, pianistka, która w ostatnich latach odniosła wiele znaczących sukcesów. Swoją interpretacją wybranych Preludiów op. 1 Szymanowskiego, a przede wszystkim jego Wariacji h-moll op. 10potwierdziła swoją znakomitą formę. Jej gra mogła zachwycić zarówno bogatą kolorystyką i szeroką skalą dynamiki, a w konsekwencji wyczuciem nastroju, jak również dramatycznym nerwem i świetną kondycją pianistyczną.
KURIER SZCZECIŃSKI, 11 maja 2009
Beata Bilińska, jedna z ciekawszych polskich pianistek, zagrała w miniony piątek z orkiestrą Filharmonii Szczecińskiej III Koncert d-moll op. 30 Sergiusza Rachmaninowa. Jej bardzo zaangażowane i pełne wirtuozerskiego rozmachu wykonanie udzieliło się publiczności, która przyjęła artystkę owacyjnie.
Koncert d-moll należy do najwartościowych utworów fortepianowych Rachmaninowa. Odnajdujemy tu niemal wszystkie walory jego sztuki kompozytorskiej: efektowną gradację emocjonalnych odcieni, doskonale przełożoną na bogactwo tematów melodycznych i rytmów. "Muzyczne zdarzenia" kreowane są z formalnym mistrzostwem, precyzją, a przede wszystkim dogłębną znajomością możliwości kolorystycznych i wyrazowych fortepianu.
Beata Bilińska znakomicie przekazała te walory partytury. Grała ciepłym i nasyconym kolorystycznie dźwiękiem, klarownie wydobywała kolejne tematy, z równą swobodą prowadziła spokojne i płynne linie melodyczne, jak i fragmenty pełne wybuchowej dynamiki i efektownej wirtuozerii. (...) Całość zwieńczył efektowny finał, w którym Beata Bilińska zagrała z nieskazitelną techniką i ogromnym temperamentem.
Witold Paprocki, Ruch muzyczny, 7 grudnia.2008
Drugi koncert festiwalowy odbył się w Muzeum Historii Miasta Łodzi, czyli w miejscu, gdzie odbywają się przesłuchania konkursowe. Wypełniła go muzyka kameralna, a tytuł wieczoru - Od tria do oktetu - choć nie znalazł pełnego urzeczywistnienia w programie, miał posłużyć promocji płyty z muzyką kameralną Tansmana, wydanej właśnie staraniem organizatorów. Wystąpili muzycy Kwartetu Śląskiego (Szymon Krzeszowiec, Arkadiusz Kubica - skrzypce, Łukasz Syrnicki - altówka, Piotr Janosik - wiolonczela) oraz pianistka Beata Bilińska, dając pokaz znakomitej, świetnie podanej kameralistyki.
Koncert zaczął się od poruszającej interpretacji IX Kwartetu smyczkowego Szostakowicza, przykuwającej uwagę pełnią i różnorodnością brzmienia, głębią emocji oraz precyzją warsztatu. Dalszą część wieczoru poświęcono muzyce Tansmana; zabrzmiały Suite divertissement na kwartet fortepianowy oraz kwintet fortepianowy Musica a cinque.
Wspólnie z Beatą Bilińską śląscy kameraliści stworzyli w nich wielobarwny obraz, ukazujący inwencję twórczą i finezję stylu kompozytora, a zarazem potwierdzający pozycję Tansmana w gronie najwybitniejszych mistrzów kameralistyki XX stulecia. Było to bardzo inteligentne i wrażliwe muzykowanie, prowadzone na wielu poziomach ekspresji, imponujące dokładnością artykulacji i przebiegów motorycznych, skrzące się humorem, ale i wzruszające pobrzmiewającą co rusz polską nutą.
Witold Paprocki, Ruch muzyczny, 7 grudnia.2008
Recenzja płyty TANSMAN - Od tria do oktetu
W bogatym dorobku Aleksandra Tansmana można odnaleźć ponad czterdzieści kompozycji kameralnych na różne składy, w tym dziewięć kwartetów smyczkowych. (...). Przy okazji Festiwalu i Konkursu Indywidualności Muzycznych im. Tansmana wyszedł pierwszy album cyklu "Od tria do oktetu", który ma objąć wszystkie utwory kameralne Tansmana na te składy, poza kwartetami smyczkowymi.
(...) Ta płyta doskonale pokazuje, jak swobodnie i z wdziękiem poruszał się Tansman w obszarze kameralistyki. Odnajdziemy w tych utworach i bogatą inwencję twórczą, i fantazję, i dowcip, ale też nutę melancholii, sonorystyczne poszukiwania, porywającą ekspresję i wzruszający liryzm - wszystko ujęte w ramy mistrzowskiego warsztatu.
Muzyce sprzyja kunszt wykonawców. Kwartet Śląski osiąga brzmienie pełne, a zarazem przejrzyste, zróżnicowane dzięki bogatej artykulacji, sugestywnemu stosowaniu zmienności rytmu i akcentu oraz płynnym przejściom agogicznym. Artyści śmiało balansują na pograniczu kilku konwencji, momentami wkraczając nawet na grunt muzyki swingującej.
Zespół ma świetnych partnerów. Beata Bilińska doskonale współtworzy brzmieniowy koloryt muzyki, jej partia jest również ważnym i precyzyjnym nośnikiem wyrazu. Podobne cechy odnajdziemy w grze Piotra Szymlika, który z wielkim wyczuciem dobiera barwę do charakteru swojej partii - od klasycznie klarownej, przez lekko zamgloną, niejako romantyzującą, aż po miękką, rozwibrowaną, w stylu muzyki klezmerskiej.
Kameralistyka Tansmana, zwłaszcza w takim wykonaniu, z powodzeniem może być stawiana obok najwybitniejszych przykładów tego rodzaju muzyki ubiegłego stulecia, a z uwagi na szatę brzmieniową porównać ją można do dokonań takich mistrzów, jak Poulenc czy Ravel. Wielkaszkoda, że wciąż jeszcze rzadko można ją u nas usłyszeć.
Dorota Gonet GAZETA WYBORCZA Lublin, 6 października 2008
Beata Bilińska jest pianistką wszechstronną, jednak - jak sama przyznaje - muzyka wywołuje w niej poczucie swobody nieograniczonej, dlatego lepiej czuje się w epoce neoromantycznej niż klasycznej, zakładającej sztywne ramy interpretacyjne. (...) Atrakcyjna wysoka blondynka w sukni o zdecydowanym kolorze, znakomicie prezentująca się na estradzie, z chwilą, kiedy zasiada przy fortepianie, zdaje się zapominać o wszystkim poza muzyką. Liczy się tylko klawiatura fortepianu, ręka dyrygenta i brzmienie orkiestry. Całą resztę wyczarowuje ona sama: dźwięk po dźwięku odkrywa przed słuchaczami zapisaną w pamięci swoją partię, odkodowując wszystkie ukryte znaczenia akordów, pasaży, tryli, a nade wszystko - fantastycznych Beethovenowskich fraz.
Koncert Es-dur wymaga od pianisty zdolności wirtuozowskich i umiejętności niezwykłych: bohaterstwa i hartu ducha w części pierwszej, znakomitego poczucia humoru w ostatniej i subtelnej czułości w środkowej. Beata Bilińska wszystko to posiada. Brawurowo zagrała blisko 20-minutowe początkowe Allegro - z wewnętrzną siłą i prawdziwie "po cesarsku". Adagio pod jej palcami przywołało obraz promieni słońca w leniwe letnie popołudnie. Końcowe Rondo Beata Bilińska wykonała żywiołowo i z pogodą ducha, która udzieliła się także słuchaczom. Oklaskom nie było końca; artystka zagrała na bis dwa Preludia Sergiusza Rachmaninowa (gis-moll i G-dur) - zjawiskowo, ale publiczność i tak pozostała z niedosytem.
Urok i siła młodości
Recenzja z występu na Festiwalu Sacrum – Non Profanum w Trzęsaczu (18 sierpnia 2008)
Patrycja Piekutowska (skrzypce) i Beata Bilińska (fortepian) to znakomity polski duet odnoszący sukcesy na najbardziej prestiżowych estradach świata. Artystki specjalizują się w interpretacjach dzieł polskiej muzyki współczesnej. Ich wykonania sonat na skrzypce i fortepian Krzysztofa Pendereckiego, Karola Szymanowskiego i Grażyny Bacewicz były rewelacją poniedziałkowego wieczoru. Dzieła najeżone skomplikowaną melodyką i rytmiką, artykulacją i frazowaniem, i to zarówno w partii skrzypiec, jak i fortepianu, solistki wykonały wspaniale, promieniejąc energią i radością muzykowania. Publiczność odwdzięczyła się im wspaniałym przyjęciem.
Kazimierz Rozbicki, Muzyka 21, lipiec/sierpień 2008.
Kolejny koncert (16 V) otwierał V Koncert fortepianowy Es-dur Beethovena powierzony Beacie Bilińskiej; dzieło, które jest wyzwaniem dla każdego pianisty, choć nie przed każdym otwiera swój niezwykły świat piękna, emocji, pogody, liryki – w oprawie żywiołowej wirtuozerii. To właściwie wielka symfonia, hołd złożony kończącemu się w czasie jej pisania klasycyzmowi, i zdobywającemu estrady koncertowe fortepianowi. Beata Bilińska grała swą partię rewelacyjnie: klasyczne piękno i harmonia, żywiołowa wirtuozeria, bogactwo muzycznych wątków, „militarny” ton – ujęte w klasyczne karby! Rzadko estradowe wykonania oddają sprawiedliwość artystycznemu fenomenowi tego dzieła, natomiast dla Beaty Bilińskiej było to coś naturalnego, oczywistego i prostego. Słuchaliśmy gry absolutnie pięknej i doskonałej technicznie, ale to tylko tło, podstawa, cała wyrazowa treść dzieła jawiła się jako jedność: wielkiego temperamentu i radości muzykowania artystki, ekspresji emocji, bohaterskiego charakteru – z klasycznym wdziękiem i umiarem, doskonałymi proporcjami; finałowe Rondo w swej żywiołowości absolutnie rewelacyjne. A w owym żywiole skrajnych części piękno poetyckiego Adagio, granego cudownie... Przypomniało mi przejmującą sekwencję z filmu Petera Weira Piknik pod wiszącą skałą – owo Adagio tworzyło tam przejmujący, nasycony transcendencją nastrój tytułowego pikniku... Przejście solistki z Adagio w radosny, brawurowo grany finał Koncertu było prawdziwym majstersztykiem. A w ogóle, swą artystyczną wizję Koncertu mogła kreować swobodnie dzięki starannej grze orkiestry pod ręką Rubena Silvy, jednak grze w innym, uboższym emocjonalnie świecie.(...)
Wielkie zwycięstwo muzyki Pendereckiego - nagroda MIDEM Classical Award 2008
Adrianna Ginał DZIENNIK, 30 stycznia 2008
Jeszcze nigdy polska wytwórnia nie otrzymała tak prestiżowego wyróżnienia. Dziś w Theatre Debussy w pałacu festiwalowym w Cannes album z utworami na skrzypce i fortepian Krzysztofa Pendereckiego, przygotowany przez firmę DUX, otrzyma Midem Classic Award.
Polscy artyści sceny klasycznej święcili takie triumfy w Cannes parę lat temu, gdy nagrodę zdobyła płyta Krystiana Zimermana nagrana dla Deutsche Grammophon i album NOSPR pod batutą Antoniego Wita dla wytwórni Naxos. Jednak były to płyty nagrane dla zagranicznych wytwórni. Teraz po raz pierwszy sukces przypadł polskiej płycie z utworami polskiego kompozytora i nagranej przez polskie artystki.
Album "Capriccio" doceniony przez festiwalowe jury przynosi trzy dzieła kompozytora z różnych okresów jego twórczości: "Capriccio na skrzypce i orkiestrę" (1967), "De Natura Sonoris II" (1971) oraz koncert na fortepian i orkiestrę "Zmartwychwstanie" (2001/2002). Partie solowe powierzone zostały dwóm najzdolniejszym artystkom młodego pokolenia - skrzypaczce Patrycji Piekutowskiej i pianistce Beacie Bilińskiej. Artystkom towarzyszy Narodowa Orkiestra Symfoniczna pod batutą samego kompozytora.
Pierwszy utwór pochodzi z czasów awangardy, gdy kompozytor intensywnie poszukiwał nowych brzmień, w tym przede wszystkim dla skrzypiec, na których sam kiedyś grał. "De Natura Sonoris II" to z kolei niemal traktat muzyczny obfitujący we dźwięki wszelkiego rodzaju, jakie zdoła tylko uzyskać orkiestra. Obie kompozycje wciąż zadziwiają swą siłą wyrazu i mimo że minęło wiele lat od ich premiery, brzmią nadzwyczaj nowocześnie. Podobnie zresztą jak nie tak dawna kompozycja Pendereckiego - koncert fortepianowy "Zmartwychwstanie" z 2002 r. nawiązujący do tradycji symfonicznej przełomu XIX i XX w. Wielka w tym zasługa nie tylko wspaniałej orkiestry i batuty samego kompozytora, ale wspaniale dobranych solistek, których pełna pasji gra jest atutem tej płyty.
Patrycja Piekutowska, absolwentka warszawskiej Akademii Muzycznej, uczennica m.in. Davida Ojstracha, to jedna z najzdolniejszych instrumentalistek młodego pokolenia od kilkunastu lat koncertująca na całym świecie, która ma na koncie wiele prestiżowych nagród i wyróżnień. Jej koleżanka (razem grają od kilku lat, razem zdobywają nagrody), krakowska pianistka Beata Bilińska to również niezwykle utalentowana artystka. W jej wykonaniu koncert fortepianowy "Zmartwychwstanie" zyskuje pełnię postromantycznej rozlewności.
Cztery lata temu obie artystki nagrały dla firmy DUX płytę z utworami skrzypcowymi i fortepianowymi Krzysztofa Pendereckiego, która wyróżniona została Pizzicato Supersonic Award w Luksemburgu. Ich najnowsza płyta z utworami naszego kompozytora, tuż po ukazaniu się na rynku, otrzymała równie ważną nagrodę Les Crescendo Joker Award w Belgii. Dziś w Cannes otrzyma najważniejszą nagrodę w klasycznej branży – Midem Classical Award 2008.
Recenzja płyty CD: Penderecki - Capriccio, De Natura Sonoris II, Piano concerto
Filip Łobodziński POLITYKA, 4 listorpada 2007
Pod batutą samego kompozytora dostajemy trzy dzieła z różnych okresów jego twórczości. Najstarszy „Kaprys” sprzed 40 lat to dzieło najbardziej awangardowe. W pełni błyszczy tu talent jednej z najzdolniejszych naszych skrzypaczek młodszego pokolenia, Patrycji Piekutowskiej. Ta nagradzana i oklaskiwana za granicą artystka jest chyba stworzona do wykonywanie trudnych utworów współczesnych, wymagających i wrażliwości na niuanse, i „jazdy po bandzie”, czyli eksplorowania mnie tradycyjnych możliwości instrumentu. Piekutowska robi to świetnie, co potwierdza brawurowe wykonanie „Kaprysu”. Jej koleżanka (razem grają od kilku lat, razem zdobywają nagrody), krakowska pianistka Beata Bilińska, wydobywa z kolei z powstałego kilka lat temu, a więc bardziej konserwatywnego koncertu fortepianowego „Zmartwychwstanie”, pełnię jego postromantycznej rozlewności. Potrafi pięknie wydobyć melodię, potrafi też przyłożyć z klawiaturę z siłą Garricka Ohlssona. Włożone pomiędzy te dwie kompozycje studium orkiestrowe „De Natura honoris II” z lat 70. brzmi dobrze, ale jednak uwagę skupiają na sobie dwie młode solistki. Dla nich przede wszystkim warto sięgnąć po płytę.
Adam Walaciński DZIENNIK POLSKI, 11 czerwca 2007
Śmiało można ją zaliczyć do asów polskiej pianistyki. „Rapsodię na temat Paganiniego” op. 43 Sergiusza Rachmaninowa zagrała błyskotliwie i z wielką swobodą, a wiadomo, że w tym późnym utworze legendarny tytan klawiatury nagromadził trudności bez liku. Jest to prawdziwa antologia różnych faktur fortepianowych, ale nie wystarczy sama sprawność warsztatu pianistycznego, bo „Rapsodia” jest utworem nie tylko nadzwyczaj trudnym, ale także wielowarstwowym i złożonym, wymagającym sporej wyobraźni dźwiękowej i fantazji. Bilińska ma jej dostatecznie dużo i na dodatek z pewną domieszką kapryśnej kokieterii, która doskonale współgrała z charakterem słynnego tematu 24. Kaprysu a-moll Paganiniego. Na bis pięknie zagrane liryczne Preludium d-moll z op. 1 Karola Szymanowskiego.
Amazon.uk - Evan Dickerson, 03/2007
Sonata Szymanowskiego została wykonana w inspirujący i absorbujący sposób. Obie artystki w pełni spełniają wysokie wymagania techniczne i razem wykazują imponujące zrozumienie władczych porywów muzyki. Po około trzech minutach części otwierającej, pojawia się bardziej refleksyjny epizod, a odtwórczynie w pełni pozwalają dostrzec zmianę nastroju. Jednakże większość pierwszej części promieniuje emocjami i myślami o wzniosłych ambicjach. To wykonanie na najwyższym z możliwych poziomów.
Piekutowska i Bilińska dobrze sobie radzą w gradacji poszczególnych pasaży, dzięki czemu w ich grze ujście znajduje różnorodność ekspresji. Częste zmiany modulacji podkreślają niespokojny charakter tej części, a napotkać je można często w trakcie gry.
Sonata Grażyny Bacewicz wyraża ufność w instrument, stawiając przed solistą kilka istotnych wyzwań. Część fortepianowa jest niewiele mniej wymagająca. Po pierwszym wysłuchaniu dzieła, wydaje mi się, że nie ma powodu, aby nie uznać Piekutowskiej i Bilińskiej za godne polecenia orędowniczki tego zawiłego głosu kompozycyjnego.
Partitia na skrzypce i fortepian Lutosławskiego została przepisana na nowo przez kompozytora w wersji na skrzypce, orkiestrę i fortepian obbligato i to w tej postaci dzieło jest lepiej znane. W oryginalnej partyturze, utwór charakteryzuje się ostrymi krawędziami i rzadkimi teksturami, których wykonawcy nie powinni starać się ukrywać lub umniejszać. Na szczęście, Piekutowska i Bilińska nie próbują odchodzić od podstawowej struktury utworu. Zaczynając od gorączkowych wstępów, przeprowadzają nas przez pięć części od pasaży o stosunkowej swobodze, przez fragmenty w niewielkim stopniu ograniczone formalnością i cichą intensywnością, powracając znów do swobody przed zakończeniem złożonym na pierwszym planie z elementów niepokoju. Możliwe, że to wykonanie nie wywiera takiego efektu jak późniejsza wersja instrumentacji, ale pozwala wyraźnie usłyszeć zwartą siłę dzieła Lutosławskiego.
Czuję się zobowiązany dodać, że poziom nagrania płyty jest wyższy niż ten powszechnie spotykany. Sonata Szymanowskiego otwiera się imponującymi ozdobnikami obu artystek. Jeśli słucha się płyty po raz pierwszy przez słuchawki lub nawet tylko przez głośniki z lekko podkręconą głośnością, jak ja to zrobiłem, prosta siła części otwierającej najprawdopodobniej zaskoczy. Można szybko dostosować głośność, ale ja uznałem, że wygodniej będzie zatrzymać płytę, zmniejszyć głośność i zacząć jeszcze raz od początku.
Ogólnie, są to trzy, godne polecenia i interesujące dzieła, opatrzone czytelną dokumentacją z wieloma informacjami.
Anna Woźniakowska DZIENNIK POLSKI, 30 stycznia 2007
Beata Bilińska jest jedną z najciekawszych postaci polskiej pianistyki. Z urodzenia krakowianka, przed dziesięcioma laty ukończyła z wyróżnieniem katowicką Akademię Muzyczną, z którą do dziś jest związana. Działalność koncertową rozpoczęła wcześnie, dała się poznać melomanom i krytykom z jak najlepszej strony. Jej pianistykę cechuje rzetelność i spontaniczność zarazem, a wrodzone predyspozycje skłaniają ją do sięgania po tzw. wielki repertuar. Jest dobrą kameralistką, ma w swoim dorobku nagrody zdobyte na międzynarodowych konkursach i kilka nagranych płyt. Na jej koncert idzie się z poczuciem pewności, że nie będzie to czas zmarnowany.
(…) Cały program wykonany został z wielkim znawstwem i równie wielką muzykalnością, każda interpretacja była przemyślana i zrealizowana bez zarzutu. Mozart był klarowny, powściągliwie elegancki, Szymanowski ujmował iście impresjonistycznymi barwami, burzliwe wątki Sonaty Rachmaninowa złożone zostały w logiczną całość, poszczególne Obrazki zostały zróżnicowana zgodnie z ich treścią.
Recenzja płyty CD: Muzyka polska XX wieku na skrzypce i fortepian
Roderic Dunnett THE STRAD, kwiecień 2007
To wyrafinowane nagranie, składające się z trzech znakomitych dzieł powstałych w minionym wieku w Polsce, ukazuje perfekcyjne możliwości dwóch znakomitych młodych, polskich wykonawczyń.
Nagranie prezentuje inspirujące odczytanie wczesnej Sonaty Szymanowskiego, ale nie tylko, ponieważ Patrycja Piekutowska w przemyślany sposób wnosi nasyconą lirykę, z powodzeniem pokazuje utwory z bardziej klarownej strony.
Pomimo brawurowego wykonania, fragmenty Allegro osiągają wyraźną wrażliwość, w czym Piekutowską wspiera Beata Bilińska, dzięki swoim umiejętnościom w łagodzeniu potężnej faktury utworu. W wyniku tego dzieło jest genialnie zaprezentowane.
Obydwie artystki w IV Sonacie Bacewicz w przykuwający uwagę sposób osiągają kontrast pomiędzy głównym, klasycznym tematem, a fragmentami opartymi na elementach folkloru, w rozpoczynającym utwór Moderato.
Przepełnione śmiałym dowcipem Scherzo jest wykonane z łatwością, a Piekutowska ani na chwilę nie traci swojego głębokiego dźwięku, utrzymując efektownie powściągliwą wibrację. Finał jest jeszcze bardziej spektakularny, pełen zachwycających fajerwerków.
Zarówno dostojne Largo, jak i zróżnicowane Presto w Particie Lutosławskiego, wykonane są w sposób wzruszający. Szczególnie efektowne są dwa kadencyjne fragmenty, pojawiające się pomiędzy trzema głównymi częściami, które podkreślają piękną i ekspresywną grę niezwykle frapujących i pełnych charakteru wykonawczyń.
Wszystkie trzy dzieła utrzymują słuchacza w napięciu, dzięki bezpośredniości tego wspaniałego nagrania.
Recenzja płyty CD: Muzyka polska XX wieku na skrzypce i fortepian
Anton Piedrahite Tirado (Madryt)
(...) Podobnie w pełni przekonują nas Patrycja Piekutowska (skrzypce) i Beata Bilińska (fortepian) wykonawczynie dzieł na skrzypce i fortepian w tej samej edycji dzieł Pendereckiego firmy DUX. Obydwie prezentują wysokie umiejętności niezbędne do oddania skomplikowanych faktur i różnorodności brzmieniowej oraz do przekazania bogactwa emocji, które są charakterystyczne dla kameralistyki Pendereckiego czasami nieco zapominanej na korzyść dzieł orkiestrowych i chóralnych. (...)
Dorota Gonet GAZETA WYBORCZA Lublin, 11 luty 2007
Beata Bilińska zadaje kłam stereotypom. Pełna kobiecego uroku, wysoka, szczupła blondynka o silnych dłoniach i palcach gra Rachmaninowa, jakby był dziecinnie prosty, znajduje do tej muzyki klucz, który określa jako pokrewieństwo dusz między kompozytorem a samą sobą. Słuchając jej energicznych, efektownych, doskonale wyważonych akustycznie akordów i pasaży, wirtuozowskich biegników i lirycznych „kobiecych” fraz, trudno oprzeć się wrażeniu, że rzeczywiście pianistka świetnie się czuje w mozaice barw, nastrojów i podtekstów. Beata Bilińska imponuje odwagą, wiarą w moc sprawczą własnej osobowości, dzięki której może porywać słuchaczy w świat muzyki Rachmaninowa – intymny, a przy tym pełen szlachetności, najpiękniejszy z możliwych, bo prawdziwy.
Kazimierz Rozbicki, Muzyka 21, grudzień 2006.
Z estrady Filharmonii Koszalińskiej. Późna inauguracja nowego sezonu filharmonii (6 X) wyostrzyła apetyty melomanów, toteż sala nie mogła pomieść wszystkich chętnych. Ci którzy weszli nie doznali zawodu. Po krótkim kurtuazyjnym wstępie (podziękowania dla sponsorów) miejsce przy fortepianie zajęła Beata Bilińska, na podium dyrygenckim stanął szef koszalińskich filharmoników Ruben Silva; 51. sezon rozpoczęły motywy 24. Kaprysu Paganiniego. Motywy, jakie były podnietą twórczą dla wielu kompozytorów, ale najsilniej oddziałały na Rachmaninowa, gdyż dały mu asumpt do stworzenia pełnej rozmachu Rapsodii na temat Paganiniego. Już pierwsze jej dźwięki zagrane przez solistkę nie pozostawiały wątpliwości, że oto słuchamy artystki wielkiego formatu, a to, co nastąpiło potem było fascynującą koncertową przygodą.
Piekielnie trudny utwór Beata Bilińska grała brawurowo, nieskazitelnie technicznie, ale nade wszystko z ogromną skalą wyrazu. Partia fortepianu mieniła się kolorami, ekscytującą emocjonalnością, ale także szlachetną, powściągliwą liryką. Jej wielkie skupienie, całkowite zespolenie się z wykonywaną muzyką, a przy tym radość muzykowania - emanowały prawdziwą magią sztuki i wykonawczego artyzmu.
Nieczęsto zdarza się przeżycie muzyczne o takiej intensywności.
Kazimierz Rozbicki NOWY DZIENNIK KOSZALIŃSKI, 9 październik 2006
Wybór kompozycji Chopina z lat 1834-1846 - bardzo reprezentatywnego okresu dla dojrzałej twórczości kompozytora. Nagranie umożliwia poznanie szerokiego oglądu warsztatu stylistycznego Chopina. Interpretacje młodej, wielokrotnie nagradzanej pianistki, posiadającej duże doświadczenie koncertowe, wydają się być niemal wzorcowe.
Recenzja płyty CD: "BEATA BILIŃSKA PLAYS CHOPIN"
Piotr Tkaczyński, Gery.pl, luty 2006
[...] Otwierająca płytę Ballada g -moll op.23 prezentuje pianistkę zarówno w spokojnej, lekko rozleniwionej, jak i bardziej dynamicznej odsłonie. Następujące zaraz po niej Scherzo h- moll op. 20 stawia poprzeczkę nieco wyżej, ale (co nietrudno stwierdzić) nie stwarza większych problemów warsztatowi Bilińskiej. Słuchając kolejno dwóch Nokturnów, Tarantelli As- dur, Andante Spianato i Wielkiego Poloneza Es- dur (czyli dosłownie manewrując pomiędzy nastrojem wytonowanym i niespokojnym) mamy okazję ocenić możliwości nie tylko instrumentalne, ale i zdolność do prowadzenia dialogu z odbiorcą przez pianistkę.
[...] Naprawdę przystępna i przyjemna płyta, a do tego wystarczająco elegancka by zadowolić większość słuchaczy. Polecam, chociażby dlatego aby przekonać się, że w Polsce Chopina umie zagrać nie tylko Rafał Blechacz.
Kazimierz Rozbicki, MUZYKA 21, listopad 2005
[...] Interesujący niezwykle wieczór z twórczością Krzysztofa Pendereckiego ofiarowały nam dwie panie: Patrycja Piekutowska i Beata Bilińska, które znakomicie zagrały dwie sonaty, oraz Miniatury na skrzypce i fortepian, urozmaicając program solową Kadencją. Szczególnie II Sonata, dzieło o wiele większego formatu niż przypisywany tej formie, zrobiła wielkie wrażenie, artystki grały ją jak w transie.[...]
The GRAMOPHONE, Wielka Brytania 08/2005
John Allison
Zróżnicowany styl Pendereckiego został tu nie tylko zachowany, ale i wiernie odtworzony.
Niewielu współczesnych kompozytorów spotkało się z tak różnymi reakcjami jak Krzysztof Penderecki, ale również niewielu stworzyło tak zróżnicowane dzieła. W swoich początkach przedstawiciel awangardy, cieszący się prawdziwym powodzeniem wśród publiczności, Penderecki przeszedł fazę neoromantyzmu, lecz teraz stąpa po cienkiej granicy między przygodą a tradycją – odzwierciedlenie tego widać w doskonałej nowej płycie zawierającej wszystkie dzieła na skrzypce i fortepian. W czasie mniej niż 51 minut wyraźnie widać, że muzyka kameralna nigdy nie stanowiła istoty twórczości Pendereckiego, mimo to, można tam znaleźć jej rzeczywistą kwintesencję.
Sonata na skrzypce i fortepian z 1953 roku jest jedną z jego najwcześniejszych prac, napisaną na osiem lat przed przełomem, który nastąpił wraz z utworem Ofiarom Hiroszimy – tren i opublikowaną dużo później. W jej wypracowanym, surowym języku może brakować indywidualności, jednak modelami są dobrzy kompozytorzy połowy dwudziestego wieku, a w świeżym wykonaniu Patrycji Piekutowskiej i Beaty Bilińskiej utwór ten nabiera życia. Młody polski duet gra majestatycznie, przywołując cały wachlarz barw. Głęboko odczuwa się powolność ruchów.
Sonata na skrzypce i fortepian nr 2 została napisana pięć lat temu dla Anne-Sophie Mutter i jest niebagatelna, przynajmniej jeśli chodzi o jej długość. Na przemian mądra i pusta, pełna życia i słodko-gorzka, brzmi trochę jak Szostakowicz pozbawiony elementów cierpienia. Ale finał, świetna synteza stylów Pendereckiego grana jest w sposób, który pozostaje w pamięci.
Piekutowska pokazuje swą wirtuozerię w transkrypcji Kadencji na altówkę solo (1984), ale najbardziej satysfakcjonujące są trzy Miniatury z 1959 roku. Penderecki wspina się tu na wyżyny swoich możliwości, wzywając skrzypaczkę do nagięcia tonu i stanowi inspirację dla pełnych wyrazu wykonań obu artystek.
Jarosław Kuszewski, GAZETA POMORSKA, 6 czerwca 2005
Kronika filharmonicznych wieczorów
To wspaniałe, gdy piękno urody idzie w parze z pięknem wykonywanej muzyki. Beata Bilińska grała Roberta Schumanna Koncert fortepianowy a -moll op. 54 tak prawdziwie, jakby napisany został dla niej. Niewymuszona soczystość dźwięku, swobodnie wypielęgnowana artykulacja, treściwość muzycznych myśli, a Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Pomorskiej nie pozostawała w tyle i melomani przeżyli pół godziny prawdziwie romantycznych doznań.
Recenzja nagrodzonej płyty: Krzysztof Penderecki, Violin & Piano Works, Patrycja Piekutowska – skrzypce, Beata Bilińska – fortepian. DUX (0479) 2004
PIZZICATO Nr 149 – 01/2005, Luxemburg (nagroda Pizzicato Supersonic Award)
Penderecki znalazł do nagrania wszystkich swoich utworów na skrzypce i fortepian dwie piękne interpretatorki: Patrycję Piekutowską i Beatę Bilińską. Kompozytor podkreśla, że nagrania zostały dokonane w ścisłej współpracy z nim - zwłaszcza II Sonata, w której dokonał pewnych korekt temp i artykulacji, dzięki czemu znakomite wykonania partii skrzypcowej przez Patrycję Piekutowską oraz fortepianowej przez Beatę Bilińską oddają w pełni jego intencje. Można doskonale zrozumieć te pozytywne opinie Pendereckiego, gdyż obie instrumentalistki pokazują zarówno talent jak i predyspozycje do wykonywania muzyki pochodzącej z ich kraju. To czy ktoś wybierze ich nagranie, czy interpretację Idy Bieler i Niny Tichman (Naxos) jest sprawą smaku. Jednakże, jeśli porównać brzmienie nagrania Naxosu z polską płytą, należy stwierdzić, że utwory w wykonaniu Patrycji Piekutowskiej i Beaty Bilińskiej brzmią naturalniej, autentyczniej, są dynamiczniejsze i bardziej emocjonalne a „Cadenza na skrzypce solo” jest zagrana po prostu bajecznie.
Stanisław Deja, RUCH MUZYCZNY, marzec 2005
Piekutowska i Bilińska doskonale oddają sarkazm, liryzm i taneczność I Sonaty. Bawią się eksperymentami dźwiękowymi Miniatur, w czym doskonale wspierają je dźwiękowcy Duxa - dzięki nim wskazówki wykonawcze (m.in gra skrzypaczki wewnątrz otwartego fortepianu, którego pedał ma być naciśnięty, by pudło współrezonowało) są wyjątkowo czytelne i efektowne.
Atutem polskich wykonawczyń jest temperament i pewna patetyczność interpretacji. Podkreślić też należy pewność intonacyjną, umiejętność stosowania dramatycznych efektów i wyważony dźwięk. II sonata często jest przedstawiana drastycznymi, niemal plakatowymi środkami jako walka przeciwstawnych sił. To muzyka o bardzo zróżnicowanych emocjach, urozmaicona, chwilami baśniowa, czasami groźna, ale dzięki zdyscyplinowaniu i wyważonej interpretacji zawsze pozostaje pod kontrolą.
Jed Distler, CLASSICS TODAY.com, 1 lutego 2004
Pianistka Beata Bilińska dysponuje wszystkim, co potrzebne jest do światowej klasy wykonań muzyki Rachmaninowa: znakomitą techniką, naturalnym pokrewieństwem jej stylu i idiomu kompozytora oraz potężnym (jakby wykutym z brązu) brzmieniem, które pozwala wiernie oddać nawet najbardziej masywne faktury w tych utworach [...] ta świetnie nagrana płyta może stanowić godne uzupełnienie kolekcji znanych klasycznych wykonań muzyki Rachmaninowa autorstwa Horowitza, Richtera czy Ashkenazego.
Witold Gałązka, Gazeta Wyborcza - Katowice, 20 października 2003
"Beata Bilińska podbiła nowojorską publiczność w Carnegie Hall"
- Absolutny sukces! Prasa oszalała, reporterzy fotografowali Polkę w kuluarach, mimo zakazu, jaki obowiązuje w Carnegie Hall - ocenia nowojorski impresario Janusz Sporek, dyrektor Music Education Center na Brooklinie. - Spośród polskich artystów, których zaprosiłem do Nowego Jorku na kilkadziesiąt już koncertów, Bilińska zrobiła największe wrażenie.
Pianistka zagrała utwory Chopina, Bacha, Szymanowskiego i Rachmaninowa. Mimo że po koncercie nie wydano oficjalnego bankietu, przez prawie dwie godziny słuchacze nie opuszczali kuluarów Carnegie Hall i chwalili talent polskiej artystki.
Przed nią w Carnegie Hall występowały takie sławy, jak: Ignacy Paderewski, Witold Małcużyński, Krystian Zimerman czy Piotr Paleczny.
Harris Goldsmith, THE NEW YORK CONCERT REVIEW, zima 2004, tom II, nr 1, str. 11-12:
O występie Beaty Bilińskiej w Carnegie Hall - 18 października 2003r.
"Pani Bilińska jest bez wątpienia świetną pianistką, czemu dała wyraz imponującym pokazem umiejętności podczas swego debiutu w Carnegie Hall 18 października. Jej wersja Suity angielskiej a-moll BWV 807 Bacha była orzeźwiająca i niczym nieskrępowana, zagrana z wyczuciem stylu, chociaż szczerze bez skruchy pianistyczna oraz w naturalny sposób bezpretensjonalna. [...] Następnie rozbrzmiały utwory Chopina. [...] Mazurki poszły wspaniale. Charakteryzowała je naturalność formy, oczywiste zrozumienie struktury (frazowanie, świadomość synkopy itd.), piękny śpiewny dźwięk oraz, najlepsza ze wszystkiego, tak konieczna taneczna w charakterze giętkość, która może czasami umknąć niejednemu mniej świadomemu swoistości stylu chopiniście. [...] Interpretacja pani Bilińskiej [Tarantelli Chopina], oprócz imponującej techniki, ze znakomitym skutkiem akcentowała gwałtownie spadające tempa i wspomnianą wyżej gorączkowość. Andante Spianato i Polonez zostały wykonane w brawurowym tempie dając w rezultacie żywe efektowne wykonanie. [...] Co do trzech etiud Rachmaninowa z Etudes-Tableaux, op. 39 nr 1, 5 i 6 oraz Sonaty b-moll op. 36 nr 2, wykonanej w wersji z roku 1931, otwarte emocjonalnie i serdeczne podejście pani Bilińskiej dokonały niemalże wyczynu, jakiego nigdy bym się nie spodziewał: sprawienia tą rozwlekłą sonatą autentycznej przyjemności! [...]"
Kazimierz Rozbicki, GŁOS POMORZA, 8 czerwca 2004 r.
Zakończeniu 48. sezonu w Filharmonii Koszalińskiej towarzyszyło dużo muzyki, opromienionej występem Beaty Bilińskiej [...] - bo też artystka ta jest zjawiskiem promiennym w naszej pianistyce, o czym wiedzą już ci, którzy poznali jej wspaniałą sztukę. [...] W radiowym salonie grała Chaconnę Bacha-Busoniego, pokazując tę arcytrudną transkrypcję w interpretacji pełnej rozmachu i zarazem najsubtelniejszych odcieni barw i wyrazu. O technice nie wypada nawet pisać, jest wspaniała, o wielkiej skali możliwości, zaś muzykalność absolutna, czego przykładem było przejście od stylistyki Bacha do Chopina (Mazurki op. 50, Tarantella, Polonez koncertowy op. 22); i tu artystka była u siebie, pokazując Chopina śpiewnego, rozmarzonego, roztańczonego, ale także pełnego wirtuozowskiego wigoru w finezyjnych figuracjach i ornamentach - jakże cudownie barwnych i lekkich - w zupełnie zjawiskowym polonezie.
Jednak najwyższa skala pianistycznego mistrzostwa i artystycznego formatu artystki objawiła się w obramowaniu orkiestry. Koncert fortepianowy Schumanna zaskoczył i zachwycił zarazem zupełnie niezwykłym połączeniem romantycznej pasji z apollińską jasnością i harmonią w interpretacji naturalnej, nasyconej radością muzykowania w stopniu niespotykanym; wirtuozowski żywioł części skrajnych zapierał dech, wysmakowane Intermezzo przenosiło w świat subtelnej poezji i refleksji. Nigdy nie słyszałem tak odkrywczej, pięknej i porywającej interpretacji tego arcydzieła. Wspaniała, urzekająca kreacja Beaty Bilińskiej
Tomasz Jakub Handzlik, GAZETA WYBORCZA - Kraków, 18 listopada 2003,
o koncercie w Centrum Kultury Żydowskiej w Krakowie
[...] Wirtuozeria i wierne oddanie romantycznej nastrojowości miało swą kulminację w Chopinowskim Andante Spianato i Wielkim Polonezie. Beata Bilińska zaprezentowała tu muzyczną doskonałość w każdym calu. Jej fortepian rozbrzmiewał dynamiczną potęgą - od arcycichego piana po olbrzymie forte fortissimo. Perfekcją trudnych pasaży, biegników, tryli artystka sięgała niemal doskonałości. Dodać tu jeszcze należy prawdziwe artystyczne muzyczne malarstwo, które w jej wykonaniu pełne było żywych barw. Gdy już właściwie nic w recitalu Beaty Bilińskiej nie mogło nas zaskoczyć, pianistka kontynuowała popis. Po krótkiej przerwie zabrzmiało 5 Preludiów (z op. 50) i Etiuda (op. 4 nr 3 b- moll) Karola Szymanowskiego oraz II Sonata (op. 36 b- moll, II wersja) Sergiusza Rachmaninowa. Słuchając krótkich, dynamicznych Preludiów oraz burzliwej Sonaty, trudno było wyjść z podziwu. Gromkie brawa wybuchły, jeszcze zanim do końca wybrzmiały ostatnie nuty. [...]
Najdoskonalszym muzycznym żywiołem Beaty Bilińskiej jest romantyczna liryka i porywająca ekspresja utworów Chopina, Szymanowskiego i Rachmaninowa. Podczas niedzielnego koncertu dała temu znakomite świadectwo. Obfitująca różnorodnością emocji i wywołująca wspaniałe muzyczne wrażenia gra młodej artystki była - jednym słowem - piękna.
Kazimierz Rozbicki, MUZYKA 21, nr 11 [40], listopad 2003, o Festiwalu Pianistyki Polskiej -
Pianistyka Odmłodzona
"[...] "Dorośli" soliści w koncertach z orkiestrą i w recitalach grali znakomicie. Serię ich występów rozpoczęła Beata Bilińska rewelacyjnym wykonaniem Koncertu g -moll Saint-Saënsa. Doskonały warsztat pianistyczny, niezawodna artystyczna intuicja i smak, pozwoliły solistce odkryć przed słuchaczami całe bogactwo i urodę muzyki tego autora, krzywdząco oszpeconej etykietką eklektyzmu; okazuje się - jakże dziś anachroniczną. Był to występ wspaniały, na miarę wielkich kreacji. [...]"
Recenzja płyty CD: "SERGEY RACHMANINOV ? PIANO WORKS"
Polskie Centrum Informacji Muzycznej
Związek Kompozytorów Polskich, maj 2004
Beata Bilińska to jedna z najbardziej utalentowanych pianistek polskich młodego pokolenia.
[...] Niniejsza płyta z kompozycjami S. Rachmaninowa promuje debiut artystki w Carnegie Hall w Nowym Jorku, w dniu 18 października 2003 roku.
Bilińska maluje swój muzyczny portret niezwykle ekspresyjnymi, nasyconymi emocjami, preludiami i wirtuozowskimi etiudami, a także II Sonatą b - moll op. 36. Ukazuje nimi swą szczególną wrażliwość muzyczną, a także doskonałą umiejętność gry na fortepianie.
Jarosław Kuszewski, GAZETA POMORSKA, styczeń 2004
Kronika filharmonicznych wieczorów
Beata Bilińska, którą Filharmonia Pomorska zaprosiła do wykonania III Koncertu fortepianowego d-moll op. 30 Sergieja Rachmaninowa, zaprezentowała się rewelacyjnie. Za nic mając spiętrzone przez partyturę trudności dobywała całe piękno kompozycji z niepokalaną przejrzystością artykulacji i swobodnie prowadziła muzyczne myśli przez niebywałą gęstwinę akordowych komplikacji do wspaniałej oczywistości. Tylko wielcy artyści tak potrafią trafić do naszej muzycznej świadomości. Beata Bilińska ukochała muzykę Rachmaninowa, o czym świadczy nagrana przez nią i wydana ostatnio płyta. Ta część wieczoru zapisała się w pamięci melomanów jeszcze wykonanym na bis preludium G - durowym tegoż kompozytora. Były wielkie brawa, które zostaną w pamięci.
Magdalena Dziadek, Miesięcznik Społeczno - Kulturalny ŚLĄSK, czerwiec 2003
Beata Bilińska gra rytmicznie i umie poddać się żywiołowi ruchu. Najlepiej czuje się w utworach, które kojarzą się zdecydowanie z cechami "męskimi": siłą, panowaniem, wielkością, oryginalnością. Nie dziwię się, że jej ulubionym kompozytorem jest Rachmaninow. Zagrała cały recital jego utworów 3 kwietnia w Domu Kultury na Koszutce (koncert w ramach sezonu "Silesii"). Punktem ciężkości jej programu była II Sonata, ta sama, która przyniosła jej jesienią zeszłego roku laury konkursowe we Włoszech. Za każdym razem, kiedy słucham tego utworu w wykonaniu Beaty Bilińskiej, zdumiewa mnie jej wytrzymałość, umiejętność zapanowania nad brzmieniowym aspektem faktury, świetne tempa. Oprócz Sonaty usłyszeliśmy kilka preludiów oraz jedną z Etiud - obrazów, zagranych stylowo, z rozmachem i temperamentem.
(k) RUCH MUZYCZNY, 24 listopada 2002
"Polska pianistka triumfuje w Monzy"
XVII Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny "Rina Sala Gallo", organizowany w Monzy (znanej ze sławnych wyścigów samochodowych) od 1947 roku, trwał od 28 września do 6 października. W konkursie, którego jednym z jej inicjatorów był Arturo B. Michelangeli, w tym roku wzięło udział blisko 40 młodych adeptów (zgłoszonych było 66 osób), 7-osobowemu jury przewodniczył włoski pianista Sergio Perticarolli, a bezapelacyjne zwycięstwo w trudnej konkurencji odniosła Polka - Beata Bilińska z Katowic.
"Tak, ten konkurs był naprawdę bardzo trudny mówi Lidia Grychtołówna, wiceprzewodnicząca jury. Składał się aż z pięciu etapów; pierwszy przewidywał wykonanie sonat Scarlattiego i etiud Chopina oraz późnoromantycznych kompozytorów, w drugim - jednej z sonat Mozarta i dużego utworu Chopina, w trzecim - jednej z sonat Beethovena oraz sonaty h- moll Liszta. W czwartym etapie należało dać godzinny recital (Bilińska grała m.in. Chaconnę Bacha - Busoniego, Scherzo cis-moll Chopina i Preludium Szymanowskiego), a do finału z orkiestrą doszło tylko troje kandydatów. Wymagania były więc wysokie, ale atmosfera konkursu bardzo miła, a na końcu nie tylko laureaci, lecz i jurorzy dostali od publiczności oklaski za sprawiedliwy werdykt."
Zasiadający również w jury znakomity rosyjski wirtuoz Łazar Berman, od lat mieszkający we Włoszech, a darzący szczerą sympatią Polskę i Polaków, także nie krył zadowolenia z ostatecznego wyniku. "Zasiadałem w jury wielu konkursów - powiedział - i prawie zawsze wasi kandydaci odpadali po pierwszym, najdalej po drugim etapie, jakże miło, że pianistka z Polski zwyciężyła i to w tak pięknym stylu."
Jacek Marczyński , RZECZPOSPOLITA, 10 października 2002
"Polka triumfatorką włoskiego konkursu.
Pianistka o stalowych nerwach."
Beata Bilińska została bezapelacyjną triumfatorką Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Riny Sala Gallo zakończonego właśnie we Włoszech. Polska pianistka była najlepsza nie tylko w opinii jurorów, zwyciężyła także w plebiscycie publiczności.
"Konkurs odbywający się co dwa lata w Monzy koło Mediolanu to jedna z najważniejszych włoskich imprez muzycznych. Inicjatorką zorganizowania tej imprezy była w 1947 roku słynna włoska pianistka Rina Sala Galla i od ponad 50 lat nosi ona jej imię.- Wśród wielu rywalizacji konkursowych organizowanych na świecie wyróżnia się bardzo trudnym programem - powiedziała "RZ" Lidia Grychtołówna, tegoroczny juror. - To konkurs dla pianistów o stalowych nerwach. Ma pięć etapów i w ciągu tygodnia jego uczestnicy muszą zaprezentować naprawdę wszechstronne umiejętności, grając sonaty Scarlattiego, Mozarta, Beethovena, Brahmsa czy Liszta, utwory Chopina, Rachmaninowa i Skriabina."
Andrzej Sułek, RUCH MUZYCZNY, 11 lipca 1999
Relacje; III Festiwal Muzyczny Polskiego Radia - Chopin 1999?
[...] mnie zachwyciła przede wszystkim pianistka Beata Bilińska, która wykonała op. 2 Chopina z młodzieńczą fantazją i spontanicznością, zarazem dojrzale kształtując oblicze każdej wariacji. Cóż za precyzja w skokach części czwartej, ileż dramatyzmu w piątej, jakiż rasowy polonez!
Iwa Bonczewa, KULTURA, 20 lutego 1998
BRAWO, BEATO!
[...] Widok wspaniałej jasnowłosej dziewczyny, ubranej w prostą ciemną suknię, niczym nie podpowiadał objętości dźwiękowej, skoncentrowanej energii i dojrzałego, całościowego myślenia, które od razu zyskało aplauz publiczności i właściwie wymagało większej przestrzeni jaką zapewniłaby duża sala Filharmonii. Ale nie tylko tempo, brawura i rozmach, z jakimi wykonano utwory, zrobiły duże wrażenie. Beata Bilińska, sceniczna osobowość, obdarzona artystycznym temperamentem, jest w cudownej formie. Słuchając z promienną twarzą oklasków publiczności wyglądała na szczęśliwą z faktu, iż koncert był udany. Stabilna szkoła pianistki, połączona z ciepłą emocjonalnością i fantazją wykonawczyni zaowocowały plastycznymi i wyrazistymi obrazami i tematami.[...], jej umiejętność budowania narracji muzycznej nie na bazie schematycznej i jednokierunkowej "napięcie- rozładowanie" a poprzez osiąganie zindywidualizowanych warstw brzmieniowych o różnorodnej i jakby uprzedmiotowionej przestrzeni, podporządkowane bezbłędnej technice oddawania detali całości, urzekło mnie całkowicie. Program został skomponowany w oparciu o nowoczesną interpretację II Sonaty fis-moll op. 2 Brahmsa, siedmiu preludiów Rachmaninowa i "Wariacji na Polski Temat Ludowy" h- moll op. 10 Karola Szymanowskiego. Beata Bilińska jest asystentką prof. Andrzeja Jasińskiego, w 1997 r. ukończyła kurs u prof. Hellwiga w Berlinie, jest laureatką wielu konkursów i ma na swoim koncie wiele nagrań."
Bernard Holland, THE NEW YORK TIMES, 12 kwietnia 1994
O recitalu Beaty Bilińskiej w Lincoln Center w Nowym Jorku
"W ramach miesiąca polskiej sztuki i artystów, Bruno Walter Auditorium gościło w sobotnie popołudnie trójkę młodych muzyków. Najdojrzalsza z tych trojga, Bilińska zagrała trzy wielkie manifesty Romantyzmu z godnym uwagi spokojem i pewnością siebie, przedstawiając niezwykle wierne interpretacje Chaconny Bacha-Busoniego, Ballady As-dur Chopina i Sonaty h-moll Liszta - repertuaru znanego, to prawda, lecz zagranego z wielkim zrozumieniem materiału muzycznego."